33. rocznica śmierci Edwarda Stachury

Pomimo niechlujnego image’u, podejrzanej reputacji i roztaczającej się wokół niego aury buntu, Stachura zawsze mógł liczyć na przychylność niewiast. Dla przyjaciół z czasów szkolnych było to zaskoczenie. Mirosław Derecki wspomina, jak Sted rozwalał się na ławce na dziedzińcu KUL-u plując, niby przypadkiem, pod nogi dziewcząt z dobrych domów i pomrukując pod nosem „Te k-kurewskie d-d-robnomieszczanki”.

„Zaproszenie do nieśmiertelności”

„Byłem buntownikiem łagodnym, najłagodniejszym z możliwych, ale krańcowym. Poszedłem do końca. Czy za daleko? Chciałem unieść wszystkie nieszczęścia świata ludzi. I zwariowałem. Ale czy od tego? Nie wiem” – pisał w „Pogodzić się ze światem”. Polski Rimbaud, filozof-wędrowiec, idol nastolatek czasów magnetofonów szpulowych i dżinsów z Pewexu: to tylko parę najbardziej charakterystycznych wcieleń autora „Siekierezady”. W 1987 roku prasę obiega informacja, że pewna młoda kobieta zabija się, zostawiając list pożegnalny osobliwej treści: „Umieram za Stachurę”. Z daleka od hipsterskich festiwali w Gdyni czy Katowicach odbywa się w tym roku kolejna, osiemnasta edycja Stachuriady, imprezy, podczas której nastolatkowie w latach 80. wznosili patetyczne okrzyki: „Nam on pomaga w życiu”. Chociaż dziś, z perspektywy czasu, jego twórczość oceniana jest różnie, grób Stachury w Wólce Węglowej, jak mogiła Jima Morrisona na Pere Lachaise, wciąż jest celem wędrówek wielbiących go fanów. 24 lipca mija 33 rocznica jego śmierci.
„Byłem nieistniejący”
Urodzony w 1937 roku w Charvieu-Chavagneux w rodzinie polskich emigrantów spędził we wschodniej Francji pierwsze jedenaście lat życia. Początkowo jednak to nie literatura, ale rysunek był dziedziną sztuki, w której realizowała się artystyczna wyobraźnia Stachury. Jak wspomina matka twórcy dziewięcioletni wówczas Edzio z kolegą wymalowali ściany pobliskiej knajpki, wzbudzając szczery entuzjazm stałych jej bywalców. W 1948 r. rodzice podjęli decyzję o powrocie do Polski, osiedlając się w Łazieńcu koło Aleksandrowa Kujawskiego. O początkach swojego pisania, jeszcze za czasów nastoletnich, napisze w „Fabula Rasa”: „Był w liceum jeden piszący wiersze chłopak, z którego wielu kolegów drwiło (…), więc wziąłem się za pisanie wierszy, żeby przejąć na siebie połowę drwin i w ten sposób ulżyć mu w niedoli”. Jeszcze wtedy planował studia z elektroniki, jednak nowa pasja zmusiła go do redefinicji planów. W tym czasie zaczął się też konflikt z ojcem. Ucieczki z domu, a w rezultacie zerwanie kontaktów z rodziną naznaczyło ten okres jego życia.
„Ciężko być panem samego siebie”
Nie łatwiej przebiegała jego kariera akademicka. Młody Stachura nie zostaje przyjęty do szkoły plastycznej w Gdańsku. Musi wrócić do domu i tam pracuje fizycznie, żeby opłacić swoje utrzymanie. Studia romanistyczne rozpoczęte w 1956 roku na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim pozostawiają dalekie od oczekiwań. O dramatycznych przejściach tamtego okresu w liście do Mieczysława Czychowskiego pisał: „Inaczej wyobrażałem sobie swoje studia. Nie mam akademika ani stypendium. (…) Jestem prawie w beznadziejnej sytuacji. Nie mam złamanego grosza przy duszy i nie mam gdzie spać. Mieszkam, gdzie się da, raz tu, raz tam, trafiając najczęściej na dworzec. Wyciąganie forsy od kobiet napawa mnie wstrętem. Czynię to jednak nadal, gdyż inaczej umarłbym z głodu albo musiałbym zrezygnować ze studiów (…)”.
Niepewność istnienia, konieczność codziennego zmagania się z trudną rzeczywistością, ale i późniejsze podróże stworzyły sztandarowego bohatera Stachury, którego pokochały tysiące szukających swej drogi w życiu młodych ludzi. Tego, który w wierszu „Dookoła mgła” wprost werbalizuje swoje pragnienie: „Jak długo pisana mi jeszcze / włóczęga? / Ech, gwiazdo – ogniku ty błędny mych dni. / Spraw, by skończyła się wreszcie ta męka. / I zapędź, do czułych zakulaj mnie drzwi! / Lecz gdzie jest ten dom, jak tam idzie się doń?” Był taki, jak jego wielbiciele: nieprzystosowany, nadwrażliwy, pragnął żyć wedle prostych zasad i cieszyć się wolnością, ale brak wsparcia ze strony rodziny czynił jego sytuację życiową jeszcze dotkliwiej nieznośną.
„Ja szedłem za Tobą, dwadzieścia kroków oddalony”
Pomimo niechlujnego image’u, podejrzanej reputacji i roztaczającej się wokół niego aury buntu, Stachura zawsze mógł liczyć na przychylność niewiast. Dla przyjaciół z czasów szkolnych było to zaskoczenie. Mirosław Derecki wspomina, jak Sted rozwalał się na ławce na dziedzińcu KUL-u plując, niby przypadkiem, pod nogi dziewcząt z dobrych domów i pomrukując pod nosem „Te k-kurewskie d-d-robnomieszczanki”. Opublikowane w 1961 roku w „Twórczości” kipiące emocjami „Listy do Olgi” wywołały spore poruszenie w środowisku. Nie mniejszą sensacją była znajomość z Zytą Anną Bartkowską, studentką filozofii Uniwersytetu Warszawskiego, przyszłą żoną artysty.
Jednak ani relacje z dziewczynami, ani z matką nigdy do łatwych nie należały. Całą złożoność i ambiwalencję stosunku Stachury do kobiet wyczytać można z jego testów. Autor albo uwzniośla je, tworząc z wybranki eteryczny ideał duchowej doskonałości, albo deprecjonuje, wpisując daną postać w porządek zwierzęcy (sceny z „Całej jaskrawości”). Miłość dla autora „Się” zawsze opiera się na nieprzezwyciężalnej niemożności, jest pozbawiona pierwiastka seksualnego, karmi się tęsknotą i brakiem. W kultowym już wierszu „Z nim będziesz szczęśliwsza” poeta pisze: „Z nim będziesz szczęśliwsza, / Dużo szczęśliwsza będziesz z nim. / Ja, cóż – / Włóczęga, / niespokojny duch, / Ze mną można tylko / Pójść na wrzosowisko / I zapomnieć wszystko / Jaka epoka, jaki wiek, / Jaki rok, jaki miesiąc, jaki dzień / I jaka godzina / Kończy się, / A jaka zaczyna.” To rezygnacja z obiektu westchnień nadaje uczuciu prawdziwe znaczenie – zdaje się mówić Stachura.
„Stan tworzący”
Sporo podróżował: był kilka razy w Norwegii, zwiedził Stany Zjednoczone, dostał roczne stypendium w Meksyku. Jednak to dramatyczne wydarzenie w jego biografii miało najistotniejszy wpływ na zwrot w jego twórczości. Wraz z odejściem Zyty w 1972 roku zaczyna się inny, bardziej filozoficzny okres pisania. Powstają dla sztandarowe dla uformowania się jego artystycznego projektu dzieła: „Fabula Rasa” i „Oto”. Poeta szuka w nich odpowiedzi na podstawowe pytania egzystencjalne: czym jest życie, jaki jest sens cierpienia. Sted zaproponuje zupełnie inne niż francuscy egzystencjaliści koncepcje. To nie sytuacja polityczna, pochodzenie społeczne, czy natura bytu, ale egoizm jednostki, to, że nie potrafi żyć w harmonii z otoczeniem sprawia, że się jesteśmy nieszczęśliwi. Cierpienie jawi się tutaj jako brak prawdy, a jedyną możliwością, żeby je zażegnać, to przekroczyć siebie i zyskać głęboki wgląd we własne istnienie. Idąc śladem Nietzschego i jego koncepcji nadczłowieka, Stachura wprowadza Człowieka-nikt – istoty, która wszystko rozumie, a zatem nie boi się śmierci.
„Śmierć niedźwiedzia / to spadanie mojej głowy”
Jednak etap jasności i przejrzystości tworzenia w życiu autora „Dużo ognia” był także czasem rozwoju depresji. Pozytywny program Stachury, jak większość pięknych teorii, pozostanie projektem niezrealizowanym. Coraz częściej prześladować go będą sugestywne wizje nadchodzącej ciemności. W „Fabula Rasa” napisze: „Położyć sie i dopuścić do siebie te straszliwa czarna dziurę, twarzą w twarz, oko w oko. I co? Przestraszę się. Będę chciał uciekać. Ale może chodzi o to, żeby nie uciekać. Zawsze uciekałem. Wiec może raz nie uciekać, wytrwać z ta straszliwa czarna dziura, z nią, przy niej, tuz obok, bardzo blisko, tuż-tuż. Bo przecież tylko tak mogę zobaczyć, czym ona jest”. 24 lipca przekonał się o tym na własnej skórze: śmiertelną dawkę leków psychotropowych, którymi leczono go w szpitalu w Ząbkach. Następnie próbuje podciąć sobie żyły kuchennym nożem. W końcu wiesza się na sznurze umocowanym na haku od lampy. Tak znajduje go była żona i przyjaciele. Druga samobójcza próba okazuje się udana.

Autor: Agnieszka Jeżyk
Źródło: Onet