Byliśmy na Wyspie Sobieszewskiej

Ubierzcie się ciepło, weźcie coś na szyje, kalosze, może parasol – takie rady, przed wyjazdem na Wyspę Sobieszewską, dawały nam nasze nauczycielki. Wszyscy, zatem, zabraliśmy ze sobą po dwa swetry, czapki, kurtki i równo o 8:30 wsiedliśmy do autokaru, który przewiózł nas do celu, do Ptasiego Raju.
Około 9:30 byliśmy na miejscu, wysiedliśmy, przywitało nas jesienne słońce i leciutki wiatr od morza – jednego byliśmy pewni, będzie gorąco. Zastanawialiśmy się, jakie jeszcze niespodzianki na nas czekają?
Ruszyliśmy drogą przez las, szliśmy, szliśmy – końca nie było widać. Staraliśmy się znaleźć jakieś grzyby, ale niestety na naszej drodze wyrastały jedynie muchomory. Zmęczeni, może trochę zdezorientowani szliśmy zaniepokojeni dokąd zmierzamy, aż tu nagle przed nami pojawiło się morze, plaża i rosnące na niej suche drzewa. Czuliśmy się jakbyśmy znaleźli się, gdzieś daleko stąd, na jakiejś pustyni, gdzie morze wydawałoby się jedynie fatamorganą. Szliśmy marząc o dalekich krainach i niezapomnianych przygodach, nie sądząc, że jeszcze dzisiaj spotka nas coś, o czym długo nie będziemy mogli zapomnieć.
Przemierzając hałdy piasku czuliśmy się niczym archeolodzy, którzy odnajdują coś sprzed wielu lat. My znaleźliśmy odciśnięte w piasku meduzy i inne morskie żyjątka, które fale wyrzuciły na brzeg.
Doszliśmy na kraniec plaże, nie wiedzieliśmy, gdzie dalej iść. Całe szczęście, że była z nami Pani Agnieszka, która doskonale znała te tereny, wskazała nam drogę. Dalej podążaliśmy trasą, która prowadziła przez gąszcze traw i przeróżnych roślin. Zdziwiliśmy się, kiedy dotarliśmy do połączenia jeziora i rzeki, które przedzielone było jedynie poukładanymi kamieniami. Był to niecodzienny widok. Byliśmy ogromnie zaskoczeni, kiedy dowiedzieliśmy się, że aby wrócić do autokaru musimy przejść przez kamienną drogą, otoczoną z każdej strony wodą. Niektórzy byli przerażeni, ale ogólnie świetnie się bawiliśmy. Oczywiście, nie obyło się bez nieplanowanej kąpieli… całe szczęście, że mokre mieliśmy tylko nogi i to tylko nieliczni. Udało nam się pokonać tor przeszkód, który z chęcią pokonamy jeszcze wiele razy.
Wycieczka była udana, szkoda, że tak szybko się skończyła. Oprócz tego, że świetnie się bawiliśmy, to także sporo się dowiedzieliśmy. Między innymi wiemy już skąd pochodzi nazwa Wyspa Sobieszewska. Dawno temu za czasów królów miejsce to odwiedziła Marysieńka Sobieska, wiadomo kogo żona. Na jej cześć stworzono nazwę miejsca, które dzisiaj zwiedzaliśmy. Wiemy też, że patron naszej szkoły – Edward Stachura – brał udział przy wycinaniu lasu w tym miejscu. Nie tylko był znakomitym pisarzem, artystą, ale też człowiekiem, który nie bał się pracy. Chyba już wszystko wiemy o Ptasim Raju, o Wiśle, która współtworzyła wyspę, dlatego postanowiliśmy wziąć udział w ogólnopolskim konkursie zatytułowanym „Pozdrowienia z Mewiej Łachy” organizowanym w ramach Programu Partnerskiego „Chronimy Naturę na Wyspie Sobieszewskiej”. Trzymajcie za nas kciuki 🙂
My już z niecierpliwością czekamy na kolejną wycieczkę i nowe przygody .